Baza wiedzy

Anna Halbersztat

zdjecie_ahtłumaczka z hebrajskiego i angielskiego

zobacz profil

Noc czy dzień? Jaki masz system pracy?

Myślę, że jestem dość typową reprezentantką mojego pokolenia – mam wiele prac, czasem muszę zajmować się kilkoma rzeczami naraz. Dlatego też najlepiej tłumaczy mi się wieczorem i w nocy. Nic mnie wtedy nie rozprasza, na zewnątrz panuje cisza, jest ciemno, siedzę i tłumaczę, a w tle leci moja ulubiona muzyka.

Kanapa czy biurko? Gdzie tłumaczysz?

Zwykle zaczynam pracę, siedząc przy stole, natomiast zdarza mi się po pewnym czasie przenieść na kanapę i pracować z laptopem na kolanach. Czasem pracuję też na mieście – zwłaszcza w sytuacji, gdy jeszcze nie znalazłam rytmu pracy. Moje mieszkanie potrafi mnie bardzo rozproszyć, a w kawiarniach, co może wydawać się zaskakujące, dużo łatwiej jest mi się skupić.

Słownik elektroniczny czy papierowy?

Jeden i drugi. Szybciej i wygodniej korzysta się z elektronicznego, ale papierowy zawsze jest podstawą.

Wikipedia czy Narodowa? Skąd czerpiesz informacje?

Podobnie jak w przypadku słowników – szybciej i wygodniej jest sprawdzić coś w internecie, ale jeśli nie jestem przekonana, że odpowiedź, którą znalazłam, jest wyczerpująca, szukam informacji albo w książkach, albo rozmawiając z osobami, które mogą mieć większą wiedzę na dany temat.

Kiedy się zablokujesz, to…?

Staram się odpocząć, zorganizować sobie jakąś aktywność, która nie będzie związana z czytaniem czy pisaniem. A jeśli to nie pomaga i blokada trwa dłużej – zaczynam panikować.  Zwłaszcza jeśli termin oddania przekładu się zbliża. Na ogół jednak widmo zbliżającego się deadline’u oraz chwila odpoczynku skutecznie mnie odblokowuje.

Czytać książkę przed tłumaczeniem czy nie czytać?

Chciałabym móc czytać książkę przed tłumaczeniem – żeby poczuć jej atmosferę, zastanowić się nad językiem, melodią. Muszę jednak przyznać, że przy dość krótkich terminach na przetłumaczenie książki nie mam takiej możliwości. Staram się przed rozpoczęciem pracy przeczytać rozdział, czasem dwa, żeby wejść w rytm, a potem tłumaczę już „na bieżąco”.

Najprzyjemniejszy moment w tłumaczeniu?

Kiedy złapię rytm, wciągnę się w treść i pracuję, nie czując zmęczenia.

A najmniej fajny?

Gdy nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa, gdy wiem, że zdanie, które właśnie napisałam, nie jest dobre, ale zupełnie nie mam pomysłu, jak je zmienić.

Redaktor to…?

Redaktor jest nauczycielem i przewodnikiem. Powinien być czujny i uważny, pokazywać  nowe rozwiązania, ale też mobilizować tłumacza do większego wysiłku, do wypróbowywania nowych konstrukcji, do nieustającej pracy nad językiem.

Od kogo uczysz się przekładu?

Mam przyjemność być trzecim pokoleniem tłumaczy w mojej rodzinie. Przekładem zajmował się mój dziadek, tata, a teraz mój brat i ja. Myślę, że to oni właśnie byli moimi pierwszymi nauczycielami. Nie będę też pewnie bardzo oryginalna, jeśli powiem, że uczę się, czytając – zwłaszcza czytając książki przełożone przez cenionych przeze mnie tłumaczy.

Co powiedziałabyś młodszym tłumaczom? A starszym?

Wydaje mi się, że bez względu na doświadczenie, bez względu na to, ile przetłumaczonych książek mamy na swoim koncie, ważne jest, by nie stracić ciekawości świata i języka, by nadal podejmować wyzwania, odnajdywać przyjemność w czytaniu i pisaniu, ale także zachowywać równowagę między pracą a odpoczynkiem.

A co powiedziałabyś ministrowi kultury?

Ministrowi kultury chciałabym powiedzieć, że na dofinansowywaniu bibliotek, małych księgarni, wydawnictw można tylko zyskać. Że należy promować czytanie i rozmawianie o książkach równie mocno, jak promuje się wydarzenia sportowe. Że przykład idzie z góry – więc niech się pokazuje z książkami, w księgarniach, w bibliotekach. Niech czytanie przestanie być aktywnością niewielkiej grupy społeczeństwa.

Yerba mate czy spirytus? Co daje ci energię do pracy?

Kawa, gorzka czekolada, czasem kieliszek wina. I zawsze muzyka – niektóre utwory już nierozerwalnie związane są z tekstami, które tłumaczyłam.

Kot czy gekon? Jakie istoty cię w niej wspierają?

Niestety nie mam żadnego zwierzaka, choć przymierzam się do wzięcia psa ze schroniska. Dlatego też na razie istotami, które wspierają mnie w pracy, są moi przyjaciele i rodzina.

Co robisz z egzemplarzami autorskimi?

Zostawiam sobie jeden, a resztę rozdaję rodzinie i przyjaciołom.

Co robisz dla relaksu, czyli twoje zasady tłumackiego BHP?

Spotykam się z przyjaciółmi, rodziną, wyjeżdżam czasem na weekend. A czasem uprawiam dolce far niente.

Twoje ważne książki?

Bardzo trudno mi wybrać książki, które zostają ze mną już na zawsze. Zwykle pojawiają się na jakiś czas, a potem przychodzą następne. Teraz takimi ważnym dla mnie książkami są: Americanah Chimamandy Ngozi Adichie, Jak zmieniałam zdanie Zadie Smith, Przejęzyczenie. Rozmowy o przekładzie Zofii Zaleskiej, Świat się chwieje Grzegorza Sroczyńskiego. Bardzo lubię czytać o przemianach społecznych, wielokulturowości i książkach.

Co teraz tłumaczysz, przetłumaczyłaś albo właśnie ukazało się w Twoim przekładzie?

Obecnie pracuję nad trzecim tomem z cyklu o detektywie Awim Awrahamie izraelskiego pisarza Drora A. Mishaniego dla wydawnictwa GW Foksal.