Kamil Pecela, laureat litewskiej nagrody im. Św. Hieronima (zob. profil), opowiada o swoich zmaganiach z tłumaczeniem z języka litewskiego, który określa mianem egzotycznego, przestrzega przed autorami, którzy chcą ingerować w przekład i zachęca nas do przeczytania powieści o uzależnieniu od władzy, którą przetłumaczył.
Na początek o początkach.
Jak zawsze: rozpoczyna się od tego, że ktoś cię poczęstuje. Nauczyłem się języka litewskiego, co dało pewnym ludziom podstawy by sądzić, że podejmę się innych romantycznych misji. Nie mylili się. Zacząłem przekładać teksty z tego języka, a moją siłą napędową była potrzeba użyteczności i ciekawość. Chciałem przyczynić się do kumulacji wiedzy o kulturze naszych sąsiadów i poszerzyć przy tym własne kompetencje.
Noc czy dzień? Jaki masz system pracy?
Zaraz po podpisaniu umowy: dzień. Tuż przed terminem: trudno odróżnić. Mam nadzieję, że kiedyś nadejdą takie czasy dla tłumaczy, że będziemy mogli zachowywać higienę pracy.
Kanapa czy biurko? Gdzie tłumaczysz?
Biurko. Ze względów zdrowotnych, warsztatowych i kondycyjnych.
Słownik elektroniczny czy papierowy?
Elektroniczne wydają mi się wygodniejsze, ale tłumacze języków egzotycznych nie mają komfortu wyboru i korzystają ze wszystkiego.
Wikipedia czy Narodowa? Skąd czerpiesz informacje?
Wikipedię traktuję co najwyżej jako bardzo niedoskonałe narzędzie wstępnej orientacji w terenie, zaś jego poprawny i wartościowy opis znajduje się jednak gdzie indziej. Także w Narodowej, choć należałoby uściślić, o jaki naród chodzi, bo Litwa to teren mocno zalesiony, nie za dobrze spenetrowany poza jego granicami. Z tej perspektywy ani Wikipedia, ani biblioteki w Polsce nie są wystarczające. Obawiam się, że to ja częściej dostarczam polskim bibliotekom aktualnych informacji o Litwie, niż one mi.
Kiedy się zablokujesz, to…?
Niedawno wydarzyło mi się to po raz pierwszy w życiu. Jeszcze nie wiem…
Redaktor to…?
Miałem przyjemność pracować również z ludźmi, którzy rzeczywiście na to miano zasługują – w tych przypadkach redaktorka i redaktor to, podobnie jak tłumacz, przyjaciele tekstu. Wiele się od nich nauczyłem. Jestem im bardzo wdzięczny, tym bardziej, że ciężko pracują na sławę autorów, rzadko będąc widzialnymi poza środowiskiem.
Od kogo uczysz się przekładu?
Na szczęście nie jestem jeszcze nieomylny, więc uczę się na własnych błędach. Najczęściej uczę się od redaktorek i redaktorów, często od innych tłumaczy. Zdarzało się, niestety, że wbrew własnym interesom przekładu chcieli mnie uczyć autorzy przekładanych tekstów.
Yerba mate czy spirytus? Co daje Ci energię do pracy?
Najlepszą motywacją jest pasja albo potrzeba. W pierwszym przypadku nie trzeba wspomagaczy, w drugim ratowałem się czasem kawą. W innych nie pomoże nic, chyba tylko kary umowne.
Kot czy gekon? Jakie istoty cię w niej wspierają?
We wszystkim wspiera mnie moja wspaniała żona. Uzgodniliśmy jednak, że kiedy tylko pozwolą nam na to warunki, zaprosimy do siebie psa i kota, żeby nieco ją odciążyć i żeby miał mnie kto wyprowadzać.
Co robisz z egzemplarzami autorskimi?
Liczby, z którymi borykają się tłumacze, nigdy nie są zbyt obciążające.
Co robisz dla relaksu, czyli Twoje zasady tłumackiego BHP?
Słucham muzyki, spaceruję, jeżdżę na wycieczki. Oglądam kino klasy ziet. Najpełniej odpoczywam, rozmawiając.
Twoja najciekawsza tłumaczeniowa anegdota?
Czuję, że w mojej karierze jeszcze za wcześnie na niedyskrecje…
Ważne dla ciebie książki?
Najciekawsze to te, których jeszcze nie przeczytałem, a które mogą mnie czegoś nauczyć. Chętnie wertuję wszelkiego rodzaju słowniki języka polskiego. Z uporem studiuję Grębosza. Poczytuję teksty filozoficzne i religijne. Co kilka lat wracam do Borgesa, Kafki i Kubina.
Gdyby wszyscy mieli przeczytać Twój jeden przekład – to który?
Zachęcałbym tych wszystkich do lektury Wileńskiego pokera Ričardasa Gavelisa. Zresztą nie dlatego, że to ja go spolszczyłem, ale dlatego, że to bardzo ważna książka. Może czytelnikom wiele powiedzieć o uzależnieniu od władzy – przede wszystkim to, że wszyscy mamy ten problem (psychologiczny, duchowy, społeczny i medyczny). To nie poradnik, jak go rozwiązać, raczej uświadomienie, które może stać na początku drogi do rozwiązania.
Co teraz tłumaczysz, przetłumaczyłeś albo właśnie ukazało się w Twoim przekładzie?
Tłumaczę obecnie nowelę Laurynasa Katkusa. Wymowną symbolicznie historię przemiany. Nie jest to jednak próba nadania formy buzującemu życiu ani opowieść o degradacji. To metamorfoza na miarę naszych czasów. Dzięki swojej niejednoznaczności rzecz inspiruje do refleksji, nie chcę więc tutaj ograniczać pola widzenia czytelników własnymi interpretacjami.